Pamiętam mój pierwszy raz.
Rodziców i braci
nie było w domu. Stwierdziłem, że
wykorzystam nadarzającą się okazję. Byliśmy tylko my- ja i one: golarka i
pianka do golenia…
W głowie mam to wręcz fizyczne podniecenie nakładając
męsko pachnącą, szybko rosnącą na dłoni
piankę mojego taty. Pianka miała kremową konsystencję, była gęsta i pachniała
dorosłością. Wiele razy obserwowałem mojego
ojca jak się goli, najbardziej lubiłem jak robił to kiedy byliśmy na działce.
Nalewał wówczas gorącą wodę do miski, gdyż w wynajmowanych domkach nie było
bieżącej wody i po przejechaniu maszynką po zaroście płukał ostrza w gorącej
wodzie. Wykonywał przy tym charakterystyczne szybkie ruchy. Woda wesoło
chlupotała, a twarz ojca z sekundy na sekundę wyłaniała się spod piankowej
pierzyny. Wyglądał coraz młodziej i bardziej świeżo.
Kiedyś podczas takiego codziennego golenia
zapytałem się jego po co się goli przecież mógłby mieć brodę lub chociaż
wąsy i zaoszczędzić masę czasu. Usłyszałem w odpowiedz, że kiedyś miał, lecz wyglądał
dziwnie bo jego broda była cała ruda, a on jest przecież ciemnym blondynem.
Dziś po bisko trzydziestu latach nie zważając
na dopasowanie kolorystyki brody do włosów na głowie noszę moją brodę koloru
ciemny blond z miejscowymi pasmami siwizny i uwaga z rudym wąsem. Ach te geny…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz